sobota, 15 lutego 2014

26. Nowy radny


     Mu-shen nie był zadowolony, że oderwano go od przyjemności, którą z całą pewnością zaznałby ze służebną dziewczyną. Gdyby nie fakt, że posłaniec przychodził już kilkakrotnie, a wiadomość dotyczyła Przewodniczącego, nie zwlókłby się z młodej Yautjanki jeszcze przez jakieś czas.
Posłaniec czekał na niego przed drzwiami domostwa, co zaskoczyło Radnego, bo nie było w yautjańskim zwyczaju by gościa trzymać przed domem. Ofuknął odźwiernego i przy okazji też jedną ze swoich żon i nakazał sprowadzić przybyłego do swojego gabinetu. Tu rozsiadł się wygodnie i nie poprosiwszy nawet, by poseł usiadł, rozpoczął rozmowę.
   - Cóż tak pilnego wydarzyło się w stolicy, że odrywacie mnie od zasłużonego odpoczynku?
Młody Łowca, któremu w zaszczycie przypadło pracować bezpośrednio dla Przewodniczącego, odchrząknął i przemówił.
   - Już kolejny raz przybywam, by wezwać was, szlachetny Mu-shenie, na nadzwyczajne posiedzenie, które odbyć się miało w trybie natychmiastowym. Nie odbieraliście wiadomości, wasza żona twierdziła, że jesteście chorzy, a synowie nabrali wody w usta i żaden nie chciał powiedzieć, gdzie przebywacie.
    - Widzicie zatem, drogi pośle, że dobrze wychowałem synów. Co się zaś tyczy zebrania, to zjawię się na nim w odpowiednim czasie.
Posłaniec zmieszał się. Określenie "tryb natychmiastowy" zwykle wywierało inne skutki.
   - Proszę o wybaczenie, lecz muszę ponaglić cię, panie, czas bowiem już minął i jeżeli chcecie brać udział w wyborach na nowego przewodniczącego, radziłbym założyć zbroję i udać się ze mną do siedziby Rady.
   - Jak to w wyborach? - zainteresował się Mu-shen.
Młody posłaniec zaczerpnął głęboko powietrza, widać było, że walczy z własnymi uczuciami.
   - W wyborach na nowego przewodniczącego. Ker'ing zmarł nagle dwie noce temu i od tej pory urząd pozostaje nieobsadzony.

Mu-shen o mało nie spadł z krzesła. Więc wreszcie nadeszła upragniona chwila i starego szlak trafił, Payi niech będą dzięki! Powstrzymał się na szczęście przed okazaniem nadmiernej radości i spuściwszy głowę tak, by nie było widać wyrazu jego twarzy, udawał poważnie wstrząśniętego tą przykrą nowiną. Po krótkiej chwili milczenia, podczas której udawał, że modli się za duszę zmarłego, wstał, uścisnął posłańca i osobiście odprowadził go do drzwi. Gdy tylko te zamknęły się za Yautjańczykiem, Mu-shen popędził do swojej sypialni, po drodze kazał służącej sprowadzić wszystkie swoje żony do siebie, a potem oddał się szalonej orgii, która trwała aż do późnego popołudnia, kiedy to Mu-shen stwierdził, że pora udać się na zebranie. Wiedział, że bez niego nie wybiorą przewodniczącego i dlatego nie śpieszył się zbytnio.


     Szczęśliwy jak nigdy przedtem, maszerował główną ulicą, a jego dwaj synowie podążali za nim i służyli mu za obstawę. Wyjątkowo dobry humor sprawił, że odmówił podróży magnetycznym pojazdem i paradował dumnie w słabym blasku nadchodzącego wieczora.
W sali panowała atmosfera powagi i wyczuwalnego wręcz napięcia. Zgromadzeni wojownicy dyskutowali o tym, kto powinien zająć miejsce po zmarłym. Przewijały się dwa nazwiska; Mu-shena – popierało go czterech radnych, którzy siedzieli naprawdę głęboko w kieszeni Złej Krwi -  i Razula, który był zastępcą starego Przewodniczącego i dobrym oraz uczciwym Łowcą. Wybór nie był łatwy, stronnicy oraz przeciwnicy Mu-shena spierali się ze sobą, a on siedząc na swym miejscu, założył ręce na piersi, opuścił głowę i zdawało się, że rozważa każde wypowiedziane na sali słowo. On natomiast znudzony wypominaniem jego własnych zasług i namiętnością swoich żon, spał smacznie. Nagle zerwał się z miejsca, uniósł dłonie do góry, nakazując w ten sposób milczenie i przemówił.
   - Drodzy bracia, wszyscy wiemy, że szlachetnego i walecznego Ker'inga nikt nie jest w stanie zastąpić. Był wielkim Łowcą, przynosił nam zaszczyt i chwałę, a jego śmierć jeszcze długo będzie zasnuwała nasze serca smutkiem a umysły pytaniem: dlaczego on, a nie ja? Dziś musimy dokonać wyboru, który zaważy na przyszłych decyzjach tej świętej Rady. Ja, Mu-shen, mam jednak dla was, drodzy bracia, pewną propozycję. Jak widzicie jest nas o jednego mniej i nie byłoby słuszne, gdybyśmy dokonywali tak ważnej decyzji w uszczuplonym składzie. Proponuję aby przyjąć najpierw nowego członka, a dopiero później zająć się wyborem przewodniczącego. - Przemawiający zamilkł i rozejrzał się z z zadowoleniem po sali, wszyscy kiwali głowami aprobując jego słowa.
   - Mów, bracie, mów dalej – ponaglali go.
   - Otóż... myślę, że słusznym byłoby przyjęcie do rady wnuczki Ker'inga, Lamii. Zauważcie, że pośród nas nie ma żadnej kobiety, a wiele z nich jest dobrymi Łowczyniami. Wielkie Zgromadzenie Kobiet odrzuca ich roszczenia i pozbawia je praw dostępnych reszcie kobiet. Powiadam wam, bracia, przygarnijmy je do piersi – powiedział dumny, "I do innych części ciała też.", pomyślał.
Zapadła cisza, Radni rozważali słowa Mu-shena .
   - Słuszne jest to, co mówisz. Byłem kiedyś z Lamią na wyprawie i muszę przyznać, że walczy nie gorzej niż niejeden mężczyzna. Poza tym przydałby nam się tu powiew świeżości i kobiece podejście do wielu spraw. - Poparł propozycję Mu-shena jeden z członków Rady.
   - Nie żądam oczywiście, abyście zajęli się tą sprawą w tej chwili. Proponuję byśmy udali się wszyscy do naszych domów i w spokoju przemyśleli wszystkie za i przeciw.

Ta propozycja spotkała się z aplauzem i zadowoleniem. Stronnicy Mu-shena podchodzili do niego, każdy kładł mu dłoń na ramieniu i ściskając je, wyrażał swoją aprobatę. Radny dziękował im niezbyt wylewnie, wciąż udając smutek.

      Po zebraniu ojciec Sha-uni odprawił synów do domu, miał pilną sprawę, która nie wymagała ich obecności, a wręcz przeciwnie. Zatrzymał się przed jednym ze swych ulubionych barów i zaręczywszy im, że nic mu ze strony tutejszej klienteli nie grozi, wszedł do środka. Zatrzymał się przy barze, zaczekał, aż synowie oddalą się, a potem wymknął się tylnym wyjściem. Tu opłacał miejsce parkingowe właścicielowi baru oraz milczenie w sprawach, które nie powinny nikogo obchodzić. Wskoczył do swojego pojazdu i radosny odbył swoją co trzy dniową wycieczkę. Pędził ulicami stolicy, aż do samych peryferiów, gdzie zatrzymał się przed niewielkim, lecz gustownie urządzonym domem. Już samo wejście na teren posesji robiło wrażenie na odwiedzających. Domek otaczał niewielki płotek, którego furtka osadzona była w murowanym przejściu o zaokrąglonym sklepieniu, budulcem dla owego przejścia były czaszki różnych gatunków, od ludzi na ksenomorfach zakończywszy. Co za bezguście, pomyślał, po raz setny mijając to miejsce. Nie czekając na zaproszenie właściciela domu, wszedł do środka, przemierzył hol i po schodach wspiął się na piętro. Po drodze pozbywał się kolejno każdej części garderoby, w końcu dotarł do pomieszczenia, do którego zmierzał.

Przytulny półmrok powodowały słabo świecące lampki wmontowane w ściany. Na podłodze przy ścianach stały trofea, nad nimi rozpięto kolorowe skóry zwierząt, były tu pasiaste, pokryte sierścią skóry czworonożnych roślinożerców i cętkowane futra drapieżników, były też gadzie kryte łuską i ogromne pióra drapieżnych latających istot. Pomiędzy skórami wisiała wszelaka broń. Na środku pomieszczenia stało ogromne okrągłe łoże, a z sufitu nad nim zwisał cienki materiał i układał się jak baldachim.
     Mu-shen zakradł się po cichu, już uniósł pręgowane futro, które służyło za okrycie, gdy usłyszał stłumiony głos dobiegający spod przykrycia.
   - Jakim cudem doszedłeś tak daleko w hierarchii Łowców, skoro skradasz się głośniej od startującego statku?
Mu-shen zmieszał się nieznacznie, a potem jednym szybkim szarpnięciem zerwał skórę z łóżka i odrzucił ją aż na ścianę. Wskoczył na łóżko i całym ciałem przywarł do leżącej na nim kobiety.
   - Są inne sposoby niż uganianie się po lasach za zdobyczą i papranie się we wnętrznościach – powiedział, wtulając twarz we włosy odwróconej do niego plecami Yautjanki.
    - No wiesz! - oburzyła się kobieta.
    - Tak wiem. Ty uwielbiasz babrać się we flakach, ale mnie podniecają inne rzeczy.
   - Tak! Ciekawe jakie? – zaśmiała się, przechylając głowę na bok by zajrzeć Mu-shenowi prosto w oczy.
   - Zaraz ci pokażę jakie – zawołał Radny i zacisnął szczęki na wąskiej szyi kobiety, ta zapiszczała radośnie.
   - Przestań to łaskocze!
  - Tak? A co powiesz na to. - Śmiejąc się, zaczął ją łaskotać po bokach ciała bo wiedział, że tam miała najwrażliwsze miejsce.
   - Mu-shen, głupolu, przestań, bo go obudzisz.
Łowca spoważniał.
   - Cały dzień na ciebie czekał, mógłbyś poświęcać mu więcej czasu.
   - Lamia, proszę cię. Przecież wiesz, że nie mogę.
   - Ja nie proszę cię, żebyś się ze mną ożenił, ale synowi mógłbyś...
   - Będzie miał wszystko, co potrzebuje, ale nie mogę się teraz min ciągle zajmować, poza tym nie jest już taki mały i to ty nie chciałaś zostać moją żoną.
   - Jeżeli to miał być żart, to nie jest śmieszny. Poza tym... jest mi dobrze tak, jak jest.
Mu-shen zrobił poważną minę, zmarszczył czoło, lecz zaraz się rozpogodził.
   - Zaproponowałem Radzie twoją kandydaturę jako nowej członkini.
   - Co?! Naprawdę? I co oni na to? - Lamia usiadła na łóżku wpatrując się w niego.
   - Jutro się dowiemy, ale mam wrażenie, że się zgodzą.
   - To, to... To byłoby cudownie.
   - Cudownie będzie, jeśli cię przyjmą, a ty potem poprzesz mnie jako nowego przewodniczącego.
  - Jakże mogłabym zarobić inaczej. – Lamia przymilnie przytuliła się do niego, na co on odpowiedział zupełnie poważnie.
   - Tylko bez zbędnej wylewności, nie powinni się domyślić, że znamy się bliżej niż powinniśmy. Na razie nich myślą, iż nasza znajomość wynika z twojego powinowactwa ze starym Ker'ingiem.

Zapanowała cisza, Łowca zamyślił się i nie zwracał uwagi na usilne starania kobiety by zwrócić wreszcie jego uwagę na swoją osobę. Lamia dwoiła się i troiła, chcąc przywrócić mu poprzedni zapał, lecz on zamyślony zerwał się nagle z łóżka i wyszedł, pozostawiając ją niezadowoloną i niezaspokojoną. Z korytarza dobiegł ją nagle wesoły śmiech syna, więc uspokojona położyła się i wpatrzyła w sufit. Wiele się zmieni jeśli on zostanie Przewodniczącym, wielu spośród tych, którzy chcieli zmienić ich rasę w miłujących pokój mięczaków pożałuje. Przywrócimy stare porządki, pomyślała.


     Dzień właśnie się budził, gdy Mu-shen wrócił do domu. Cała rodzina szykowała się do posiłku i nikt nie zadał mu pytania, gdzie spędził ostatnie godziny poprzedniego dnia, nikt nie miał odwagi, w końcu był głową rodu. Zasiadłszy za stołem na honorowym miejscu, powiódł wzrokiem po zgromadzonych. Liczne potrawy wydzielały przyjemny zapach i drażniły nozdrza. Zwłaszcza najmłodszym dzieciom ciężko było wytrzymać, wierciły się na swoich miejscach i marudziły znużone głodem. Tradycja i dobre wychowanie zmuszały wszystkich członków by czekać z rozpoczęciem jedzenia, aż wszyscy zasiądą do stołu.
Wzrok Mu-shena zatrzymał się na pustych miejscach, pogodził się już ze stratą najmłodszych synów i tej trójki, którą wysłał, aby zabili żonę Yu-shena. Przy stole jednak brakowało więcej osób.
   - Gdzie Sha-uni? - zapytał twardym głosem. - Czyżby nie zamierzała zaszczycić nas podczas tak ważnego posiłku?
Przybrana matka dziewczyny westchnęła, miała wielką ochotę wygarnąć mu wszystko prosto w twarz, lecz nie mogła uczynić tego tutaj, przy całej rodzinie. Zamiast tego odparła tylko:
   - Sha-uni zaginęła trzy dni temu, gdybyś tylko...
   - Jak to zaginęła?! - wzburzył się Radny.
   - Udała się z przyjaciółkami na obchody święta i już nie wróciła do domu, nie wiemy, co się stało.
   - Uciekła.
   - Tego nie możemy być pewni.
   - Ale ja jestem pewien. Nie chciała nam przedstawić swojego wybranka, więc wolała uciec. Na pewno jest teraz gdzieś z nim. To-shen! Po kolacji uwolnisz Yu-shena i przyprowadzisz go do mnie, mam dla niego zadanie, będzie mógł udowodnić, że jest wierny rodzinie. - To mówiąc, Mu-shen dał znak do rozpoczęcia posiłku.

14 komentarzy:

  1. Po raz kolejny muszę na Ciebie nakrzyczeć... Znów piszesz za krótko! Wciągam się w rozdział, a tu koniec. No jak tak można? :)

    A tak poza tym to... "Powiadam wam, bracia, przygarnijmy je do piersi – powiedział dumny, "I do innych części ciała też.", pomyślał." - niesamowicie mnie rozbawiłaś tym testem. Mistrzostwo ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Twój blog dostał się do drugiego etapu konkursu Najlepszy Blog Segregatora. Zapraszam do przejrzenia notki 137. Pozdrawiam :)
    posegregowane.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow, super :-D. Gratulacje!!!
    Ja również uważam, że rozdziały są zbyt krótkie :(. Wybaczę Ci to wspaniałomyślnie o ile planujesz umieszczać je częściej ;). Wątek Mu-shena bardzo mnie intryguje, cieszę się, że go nie zmieniłaś.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobrze, będą dłuższe, obiecuję. Łał, jestem w szoku, drugi etap konkursu to już coś, a oznacza on tyle, że Ann poprawnie wysłała zgłoszenie, niestety trzy głosy wygranej nie zapewniają. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja też mogę Ci to wspaniałomyślnie wybaczyć ;)
    Zagłosowałam w sondzie... Nie ogarniam czemu tam masz 3 głosy, a w drugim miejscu 2. (Zwalam to jednak na późną godzinę)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że to dlatego, że tamte głosy po przejściu do drugiego etapu się zerują, teraz trzeba oddać głos w sondzie. Dziękuję.

      Usuń
  6. Rany... Nie ma to jak automotywacja :P. Ważne, że blog pokazał się na pierwszej stronie i może zdobyć nowych fanów :).
    trzymam za słowo, że będą dłuższe :). Prawdę mówiąc niecierpliwie czekam na Dekalog: Po trzecie...

    OdpowiedzUsuń
  7. No to w końcu i ja się odezwę :D
    Wiesz Sommer znając życie to i tak nie pokonamy zmierzchów i portierów. Ważne, że jesteś na pierwszej stronie, że ktoś może zwrócić uwagę. Chociaż mi się wydaje, że największym osiągnięciem jest to, że my tutaj doceniamy Twoją pracę i uważamy ją za godną promowania. Moim zdaniem już dzięki temu wygrałaś :D

    I przyłączam się: Ja też liczę na dłuższe!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak myślę, dziękuję. Bardziej się ciesze z tych kilku czytelników, którzy są w temacie i przynajmniej szczerze napiszą, co myślą, niż gdybym tu miała mieć całe stado ludzi, którzy pisaliby "super" nawet wtedy, gdybym takie farmazony pociskała, że włosy na głowie stawałby dęba. Dekalog wciąż w procesie tworzenia, ma już 14 stron.

      Usuń
  8. No i git, doszłyśmy do porozumienia :).
    A Dachande zapewne chodziło o to czemu jeszcze są dwa głosy. I informuję, że zaległości nadrobione, głosik oddany :).
    A jak już gdzieś pisałam ( zaczynam się gubić gdzie, z kim i dlaczego), mam gdzieś romantyczne bzdety i czekam na porcję świeżej, tryskającej krwi i tej żrącej i świecącej i czerwonej również :-D

    OdpowiedzUsuń
  9. Wspaniały wpis i świetny blog <33
    Zapraszam do mnie na new rozdział - zaobserwuj i skomentuj, jeśli ci się spodoba: http://dawidkwiatkowski-opowiadanie.blogspot.com/2014/02/6-rozdzia-chwytaj-dzien-najbardziej-jak.html

    OdpowiedzUsuń
  10. Tyle rozdziałów nie komentowałem i nadal się nie doczekałem Sha-uni. Sommer, jak Ci nie wstyd? Tyle mi każesz czekać i co?

    A co do rozdziałów. Trochę mi historia wyleciała z głowy i będę sobie musiał to i owo odświeżyć, bo momentami trochę już nie pamiętałem o co chodziło (W wątkach Mu-shena).

    Nominacji gratuluję, chociaż mam nadzieję, że znów się jakaś dzieciarnia nie dorwie do Predatorów.

    OdpowiedzUsuń
  11. Obiecuję, że w następnym rozdziale będzie Sha-uni. Tu wszyscy mają trochę poplątane życiorysy, na razie o Mu-shenie wiemy tyle, że naprawdę nazywa się Norha i jako dziecko został przyłapany na kradzieży jedzenia przez młodego wówczas Rota. Rot dostrzegł jego fizyczne podobieństwo do prawdziwego Mu-shena i obmyślił plan podmiany.

    OdpowiedzUsuń
  12. Zapraszam na nowy rozdzial zapraszam wejsc z zwiastun polecam tez obserwowac i komentowac ./Andzia

    http://tyijanazawsze.blogspot.co.uk/2014/03/rozdzial-8.html

    OdpowiedzUsuń